Jest jak mówisz. To znaczy tak:
- obecna optyka ziemska w zasadzie nie pozwala bezpośrednio zobaczyć (w sensie obrazu) planety pozasłonecznej. Piszę "w zasadzie" ponieważ jest kilka czy może nawet już więcej takich obserwacji, ale są to planety większe od Jowisza i bardzo oddalone od gwiazdy macierzystej a po drugie też nie tak normalnie je widać, tylko z użyciem wysoce zaawansowanej obróbki obrazu. Kilka zaś mas Jowisza to znaczy, że w zasadzie to jest brązowy karzeł, czyli niedoszła gwiazda, zbyt mała, aby zapalić fuzję wodoru.
- planety pozaziemskie wykrywa się więc metodami pośrednimi: ogólnie rzecz biorąc są z grubsza trzy: jedna polega na wykryciu zakłóceń w ruchu gwiazdy macierzystej spowodowanej obiegiem planety ("kolebanie się"), druga na wykryciu zmian jej blasku podczas tranzytu (pociemnienie przy przejściu planety między gwiazdą macierzystą a nami) a trzecia na wykryciu mikrosoczewkowania grawitacyjnego światła odległej gwiazdy.
Dwie pierwsze metody mają dość poważne mankamenty, niską czułość a w drugim wypadku stosowalność tylko do sytuacji, kiedy płaszczyzna orbity egzoplanety jest równoległa do naszego kierunku patrzenia na nią, czyli skrajnie rzadko. Tym niemniej to Polak, prof. Wolszczan, za pomocą pierwszej metody odkrył jako pierwszy na świecie, pierwszą pozasłoneczną planetę. Przy czym gwiazdą tej planety był pulsar, "kosmiczny sekundnik", wysyłający niezwykle regularne impulsy radiowe. Pierwszy odkryty pulsar był początkowo uznany za sztuczne źródło jakiejś pozaziemskiej cywilizacji
. W związku z niezwykłą dokładnością tych impulsów "kolebanie" się gwiazdy od ruchu planety (efekt Dopplera) łatwo było wykryć.
Trzecia metoda to masówka, znów domena m.in. Polaków (projekt OGLE). Wykorzystuje fakt, że jeśli poszukiwana planeta znajdzie się przed odległą gwiazdą, to wytwarza wiele obrazów tej gwiazdy. W dużej skali, kiedy soczewką jest galaktyka możne to zobaczyć guglając np. Einstein Cross. W skali powodowanej przez planetę obrazy nie są dla ziemskich teleskopów rozróznialne - ale złożone razem powodują pojaśnienie odległej gwiazdy z tyłu. To pojaśnienie można wykryć.
Powtórzenie obserwacji pozwala wykryć okres obiegu. Typ widmowy gwizdy macierzystej określa jej masę. Z masy gwiazdy i okresu obiegu planety można obliczyć orbitę planety. Znając te dane, nie tak już wprost, można wyjść na masę planety. Masę planety można przyłożyć do jedynego wzorca jaki mamy - czyli do Układu Słonecznego. W pewnym miejscu jest podział między planetami skalistymi a gazowymi olbrzymami. Ponadto z orbity i "mocy" gwiazdy wynika, czy planeta jest w strefie życia - czyli w odległości od gwiazdy macierzystej, w której teoretycznie woda mogłaby być w stanie ciekłym. Po kolei te przybliżenia są oczywiście z coraz większym błędem. Tym niemniej bardzo dużo jak widać można się dowiedzieć o obiekcie, którego obserwacja polegała na zarejestrowaniu pojaśnień przypadkowych gwiazd.
O Plutonie wiadomo oczywiście znacznie, znacznie więcej, jest obserwowany przez teleskopy, obecnie nawet czysto amatorskie, znana jest jego spektrografia itd. Tym niemniej Pluton jest potwornie daleko, stąd wiedzy bezpośredniej było mało.