Forum Broni Strzeleckiej

Ja bym to uprościł -w realiach 2wś - jak pocisk miał spory kaliber, taki powyżej 100mm (np 122mm lub 152mm - najcześciej) to mało ważne było czy płyta była pochylona i jaka była jej grubość, uderzenie pocisku demolowało cały czołg, pękały płyty i jeszcze szybciej spawy. Jakość pancerzy też się zmieniała, szczególnie niemieckich (na minus z biegiem czasu) tak że te wartości podawane w tabelkach można potraktować tylko w przybliżeniu (często jako parametr pancerza podawana jest tylko jego twardość a to akurat za wiele nie mówi o jego odporności.

Dokladnie tak bylo. Stad sie nazwa zwieroboj wziela. ISU 122 i 152 byly projektowane jako dziala szturmowe do wsparcia piechoty ale czasem z koniecznosci musialy byc uzyte przeciwko czolgom i rosjanie byli bardzo zdziwieni efektem trafienia pantery pociskiem 152 mm . Plyta przednia nie byla przebita ale czolg sie rozlazl niczym domek z kart.

Choć z drugiej strony znany jest przypadek z 1945 roku, gdy Pz VI Ausf. B otrzymał trzy trafienia ze 122-ki z ISów i dalej działał. Trzeba było być po prostu odpowiednio grubą zwierzyną.

Ale w sumie to inna sprawa, że czołg można unieszkodliwić nie przebijając pancerza. Można odpowiednio duży kamień zrzucić i też styka.

Np. ćwiczebną, betonową pięćsetfuntówką z naprowadzaniem laserowym.

Wystarczy go podpalic.

Okruch pisze:Np. ćwiczebną, betonową pięćsetfuntówką z naprowadzaniem laserowym.

Takie coś to bardzo spokojnie czołg przebije, i to najpewniej na wylot.

Przedmówcy pewnie raczej chodziło o pociski typu HESH (HEP jak kto woli). Bazują one na zjawisku zwanym spalling - odpryskiwaniu masywnych odłamków o wysokiej energii od wewnętrznej strony płyty panc. (przeciwnej strony, niz nastapiło trafienie). https://en.wikipedia.org/wiki/High-expl ... quash_head

Porozmawiajmy poważnie ...

Pancerz Yamato 26" (660 mm) przebity pociskiem US Nawy 16" (406 mm).

Wystarczy czasem aby doszło do zwarcia w instalacji elektrycznej.

Okruch pisze:Np. ćwiczebną, betonową pięćsetfuntówką z naprowadzaniem laserowym.

W czasach mojej służby w ВВВАУШ, podczas nocnych lotów , przyszły nawigator trafił ćwiszebną bombą o wagomiarze 50kg gąsienicowy traktor, który stał na obrzeżu poligonu. Jak myślicie - z jakim skutkiem?

Traktorzysta obudziwszy się rano na siodełku, trzymając za obolały łeb, powiedział coś w stylu "job jewo mat', szto ja pił"?

?

maziek pisze:Traktorzysta obudziwszy się rano na siodełku, trzymając za obolały łeb, powiedział coś w stylu "job jewo mat', szto ja pił"?

?

Na szczęście traktorzysta słodko spał w koszarach, ale od "stalinca" mało co zostało.

A tak serio i konkretnie - jaki był efekt? Przeleciała na wylot raczej (przez co? silnik?), czy skądś pojawił się efekt rozrzucenia resztek?

maziek pisze:A tak serio i konkretnie - jaki był efekt? Przeleciała na wylot raczej (przez co? silnik?), czy skądś pojawił się efekt rozrzucenia resztek?

Zostały tylko gąsienice - reszta była rozrzucona. Tarczą, jeżeli można tak to nazwać, służyła kupa metalowego złomu na środku poligonu, która dawała kontrastowe odbicie na wyświetlaczu celownika radarowego. Trafienie w promieniu 50m od tego celu było oceniane na 5-kę, a tam ten gość mało tego że namierzył ciągnik. tak jeszcze i trafił w punkt.

Właśnie tak myślałem, że mimo iż trafienie z góry obiektem zwartym i "niewybuchowym" to resztki się rozlecą na bok . Ale dali mu medal, czy opieprzyli ?